poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Podróże. Te małe i te duże.

Afrykańskie upały, zimna woda z cytryną  i parasol na balkonie.
Życie jest piękne.

W podróżach, a szczególnie tych latem najbardziej lubię to, że :
- opalę się ZAWSZE. później tylko marudzę, że mam odbity dekolt koszulki itd.
- podróżujemy w 'prawie niczym', czyli krótkie spodenki, bluzka na ramiączkach i jazda. bez zbędnych bluz, kurtek itd.
- okulary przeciwsłoneczne na nosie. OBOWIĄZKOWO. Jakoś świat zawsze jest lepszy, nawet przez brązowe szkła :)
- wiatr we włosach i na twarzy. Boże, nienawidzę klimatyzacji. Zawsze boli mnie gardło, i albo jest za zimno, albo za ciepło. Ciepły wietrzyk wiejący prosto w twarz. NIE MA NIC LEPSZEGO.
- w ostatecznej ostateczności można spać w aucie. Szybkie i tanie rozwiązanie.

W tym roku nasze plany uległy zmianie. Wpierw miała być Chorwacja, później Bułgaria. Nasz plan sypnął się szybciej niż powstał i na rocznicowy weekend wybraliśmy się w nasz Beskid Sląski. Nieważne gdzie, ale z kim.
Miała być Wisła, w wersji ostatecznej Żywiec. Padło na Szczyrk. Miasteczko (bo za wielkie to, to nie jest :)) okazało się spełnieniem naszych weekendowych planów. Czyli leżymy do góry brzuchem, jemy gofry, lody i odpoczywamy. Przez duże "O".
A, że akurat zupełnie przypadkiem rozpoczął się tydzień kultury beskidzkiej - było co robić.

Jestem pod OGROMNYM wrażeniem miasta. Wisła już się zwyczajnie 'przejadła', bo ile można razy wjeżdżać na Czantorię, chodzić nad Wisłę i jeść świderki? Szczyrk przywitał nas przede wszystkim pięknem.  Skoszone trawniki, most wysadzony kwiatami, wyregulowana rzeka. Piękny deptak, muzyka na 'żywo' w restauracji i zachód słońca.
RAJ.


















4 komentarze: