niedziela, 24 marca 2013

czasami sie po prostu nie da.
kocham te 2 male szkraby ale dzieki nim nie wiem w sumie sama czy to plus czy minus, moj instynkt macierzynski oddala sie w latach swietlnych. chce sie "wyszalec", zwiedzic swiat. i tak mysle, ze gdyby sie zdarzylo to przeciez wychowam i pokocham, ale czy tak jak powinnam?szkraby daja duuzo radosci, ale nie ukrywajmy. macierzynstwo to nie uslane zycie rozami, to nie wzloty i zero problemow. dlatego wieeelki szacun dla mlodych mam, bo odwalacie kawal dobrej roboty oddajac siebie w 100% malenstwom.
nie mam cierpliwosci, czesto jak nie coraz czesciej klne. dlaczego?bo chyba lubie. jakos wszystkie wyrazy na K itd oddaja w pelni moje emocje. czesto krzycze, obrazam sie i mam ochote rozszarpac ludzi na strzepy. wiec gdzie z czyms takim do dzieci?!
stalam wczoraj pol godziny pod prysznicem. a co, w koncu nie ja za to place. skoro robie za nianke, darmowa nianke, to sobie postoje pod goraca woda. i tak sobie myslalam, ze po 2 stronie magicznego internetu nie musi byc nikogo. moge pisać w eter, bo pamietnikow nie lubilam nigdy. a to kupowac, zapisywac.
i tak sobie dalej myslalam, w koncu pol godziny to kupa czasu, ze dosc, finito z obchodzeniem sie z ludzmi jak z jajkiem. skoro mam byc dorosla to bede, moze ktos mi powie, ze jestem wredna, ze zle wychowana. ale ja nie wierze  w sprawiedliwosc. wierze w karmę. więc jeśli mam kogoś traktować tak jak sama chce byc traktowana przez innych, to czas wykluć się ze skorupki. jajko zostawić za sobą i dorosnąć. nie mam zamiaru krzyczec na kogos w autobusie, ze jest za gruby/ba i ze to miejsce jest dla jej/jego polowy. ale za dlugo bylam oklamywana, za dlugo zylam w nieświadomości co do ludzi mnie otaczających. najczęściej to oni wbijają nam nóż w plecy i przekręcają nim na wszystkie strony.
i dlatego dość.

nie wiem może własnie w tym tkwi sukces. żeby żyć w zgodzie z samym sobą i nie przejmować się innymi?ich opiniami, zdaniem. mieć w poważaniu co kto o nas mysli, zyc wg wlasnych ustaleń i zasad.
robic z siebie kretyna jesli mamy na to ochote i w tylku miec zdanie sasiadki, albo przechodnia.

bo ja uwielbiam tanczyc. ale na chodniku. w wiosenne albo letnie noce, kiedy wracam do domu to Góry Chełmskiej staje się moja prywatną sceną. i wtedy dzieja sie cuda na kiju, powaznie.
wiem, ze nigdy nie spelnie swoich marzen, bo jestem na nie zwyczajnie za stara. niestety. ale spelniam je co roku na długim odcinku drogi do domu.
i szczerze, pewnie wygladam jak powalona do potegi 47878454584785415..., jak wariatka. ale potem zasypiam z usmiechem na twarzy, a wszyscy w mojej glowie bija mi brawa.

glupia co?
wiem.

jakie to jest cudowne uczucie. sama do konca nie wiem jak je opisac, ale to chyba odpuszczenie, szczescie i zal jednoczesnie. ciesze sie, ze mam w moim wieku, dziadkow anawet ich nadmiar. ze jestem kochana przez 3 pokolenia, ze siadamy i wspominamy moje dziecinstwo, ich mlodosc i zycie. ciesze sie, ze najblizsa rodzina, ktora w pewnym sensie byla mi wrogiem dzisiaj jest oazą. jest zawieszonym czasem, jest miłością dwóch 70-latków, którzy kochają sie wkurzać.

mimo złego, mimo wszystko.
jestem szczęśliwa.





sobota, 23 marca 2013

nie wiem jak to jest. nie wiem od czego to zalezy.
ale mimo wszystko cholernie dobrze zamknac za soba pewien rozdzial. tak po prostu uporzadkowac i nagle WSZYSTKO staje sie jasne. jak slonce. tak po prostu.
ale zaraz pozniej nawet nie wiem skad dopada mnie nostalgia, troche chce sie plakac na sile a pozniej siadam w lazience i rycze. oparta o kaloryfer. i znowu tak po prostu. bez przymusu.


czy ktos rozumie kobiety?ja sama ich  nie rozumiem, a mam tym bardziej przesrane, ze nia jestem.
ja nawet nie wiem czy ktos to czyta. jest tam kto?HALO
dajcie znak.




nie wiem jak Wam moi drodzy ludzie, ufolodkowie czy kto tam jest po 2 stronie, ale mi nie bardzo sluza zmiany. nie lubie, wrecz nienawidze zmian. no chyba, ze na dobre jasna sprawa.
ale zmiany to zamkniecie pewnego etapu, polepszenie czegos co bylo teoretycznie zle a nagle zastepujemy to czyms lepszym, a moze kims lepszym?nie wiem. powaznie. kobiety niby wiedza wszystko lepiej. niby.



chcialam uslyszec pewne slowa. ojj jak bardzo chciala.
wmawialam komus swoje racje, zeby tez staly sie 2 osoby. ale za kazdym razem kiedy ta osoba sie wypierala, wkurzala i kategorycznie zamykala temat - czulam ulge. cholerny kamien zserca, ze jak NIE udalo mi sie naklonic do swojego zdania. i nagle dzisiaj, kiedy bylam swego rodzaju bezpieczna, bo przeciez jak tylko zaczne temat uslysze cos z czym bede znowu walczyc po czym bede znowu naklaniac do swojego "lepszego" zdania, bo ja ZAWSZE mam racje, nagle idze usmiech i slysze : wiesz co masz racje.




to po prostu mnie zatyka. a pozniej zamiast czuc ulge czuje rozczarowanie. zamiast ulgi po prostu ktos dowalil mi z 3 kamienie na serce i teraz tak sobie siedze. nie wiedzac co o tym myslec.co teraz zrobic.
mowilam, ze nie rozumiem kobiet.
cholera.





piątek, 22 marca 2013

stanowcze NIE dla 4 kółek dnia dzisiejszego. Chce wiosne, chce spacerów i noszenia lekkich kurtek a nie dygotania z zimna bo wiosna ma kaprys i w tym roku nie przyjdzie.
w końcu w marcu - jak w garcu.

potrzebuje ogromnego stopu. dnia spędzonego w łóżku, z książką albo bez. wystarczy kołdra i szlafrok. potrzebuje się przytulić i najlepiej tak 24 godziny, bez przerwy.
błagam. niech TO sie juz wszystko skonczy.

W lekko depresyjnym, jeszcze zimowym nastroju pozdrawiam Was ja. RudaBlondynka

sobota, 16 marca 2013

it's a kind of magic.

magia.
nie wiem skąd ona się bierze, poważnie. ale czasami założę paski i jakoś tak mi się lepiej robi. lżej.



albo zjem czekolade. albo wyściskam przyjaciela. Bo ze mnie taki męski typ jeśli chodzi o przyjaciół. kobietom nie ufam, ot co.
I wtedy obcuje z magią.taką zupełnie zwyczajną. Nie wiem skąd bierze się przekonanie, że żeby spotkać magię trzeba ją kupić. Nie, po prostu matołki, trzeba wyjść jej naprzeciw.

I mimo, że jestem sentymentalnym potworem i nie raz dostałam za to po dupie i pewnie nie raz, nie dwa za to dostane to już się nie mogę doczekać.
Jutra, słońca. znajomych uliczek, zapachów z garmażerki, słońca w parku i łąki. wracam na stare śmieci, gdzie śmiech i łzy, gdzie pies i błoto w parku. gdzie huśtawki i piaskownica do wieczora. Jadę całe 15 km dalej, żeby odetchnąć. powspominać. przytulić się do chwil, kiedy mialam non stop kolana w plastrach, kiedy droga do szkoły to była katorga, kiedy robiłam dłuższy przystanek przy księgarni żeby popatrzeć na wystawę. Wracam do pierwszych miłości, do boiska i górki która kiedyś była mega wyzwaniem na przedszkolnym podwórku. Do pierwszego związku, do gorszych chwil. Do poważnych decyzji i głupich błędów.

Droga TAM to zawsze jak czekanie na moment, w którym otworzę prezenty pod choinką. ekscytacja i podniecenie, bo nie wiem co będzie w środku.
ale zawsze wracam do miasta, gdzie kocham najbardziej, gdzie tęsknie. zawsze wracam do Ciebie.






piątek, 15 marca 2013

wyobraź sobie, że kochasz. proste, przecież - tak pewnie powiesz. Przecież nie ma człowieka, który nie kocha. choćby siebie.
a teraz wyobraź sobie, że miłość, którą pokładasz w drugiej osobie - znika. po prostu. bez wyjaśnienia.
i nagle stajesz się nagi. głupio co? nagi, bezbronny i pewnie niewinny, bo przecież możesz popatrzeć w lustro i powiedzieć, że ja nic złego nie zrobiłam/łem. szkoda, że tak rzadko jesteśmy pewni tego, że zrobiliśmy wszystko żeby nasza przyjaźń/miłość po prostu trwała.

żałuje wielu rzeczy. A raczej słów, gestów i wszystkiego co zrobiłam a mogłam się zwyczajnie powstrzymać. nie jestem święta, 'mam swoje za uszami'. Nigdy nie zaprzeczam i nie mówie, że jest inaczej. nikt nie jest idealny. Ale przynajmniej ja sobie z tym idealnie radzę.

zrobiłam masę błędów mówiąc pewne rzeczy głośno, albo nie mówiąc tego co czuje i myślę, tylko zatrzymałam to dla siebie. bo głupio, bo będzie mu/jej przykro. bo szkoda 'zniszczyć' to co mamy.
Gdybym nie podjęła takiej a nie innej decyzji, najprawdopodobniej dalej tkwiła bym niestety w związku bez przeszłości. Pełnym zazdrości, zawiści, konkurencji. Czy załuje? nie. Przeszłam etap w swoim życiu, którym wyznaczałam każdy kolejny dzień historią jak może być, jak by mogło być. a przecież wiedziałam, że tak nie będzie.
nie trudno jest kochać, poważnie. trudno jest zauważyć, że coś o co walczyliśmy tyle czasu, że 'coś' czego chciałam tak bardzo okazało się być kolejnym wyidealizowanym obrazem w mojej głowie. Trochę żałuje, że zmarnowałam czas, a trochę jestem za to wdzięczna. Każde doświadczenie nas czegoś uczy, a to czy my coś z tego wyniesiemy zależy od nas.
Uwierzcie mi, nie jest trudno kogoś zdradzić. trudno jest sobie radzić z tą zdradą. i nie dlatego, że to zrobiłam, że teraz nie spojrzę mu w oczy, ale dlatego, że nie miałam wyrzutów sumienia. Cholernie trudno jest nagle otworzyć oczy i stwierdzić, że to NIE jest to. że to czego chce jest w kimś innym, że ktoś inny sprawia, że czuje się tak wyjątkowa. że czuję się po prostu kobietą. Dziwnie jest odkryć z kimś innym prawdziwy smak pocałunków, czekać na sms czy spotkania i czuć tą dziwną ekscytację na spotkanie nie swojego faceta.

przyznaje, zdradziłam.
przecież mówiłam, że nie jestem taka święta.


ale wbrew pozorom nie to jest najgorsze. i nie najgorsze są obawy, że się dowie, że się domyśla. najgorsze są pretensje i wstyd do samej siebie. i te myśli - czy zdrada nie jest jakoś dodawana gratis do DNA. bo skoro ojciec zdradzał to ja to pewnie mam po nim. I teraz jeśli znajdę tą prawdziwą miłość to czy znowu będę zdradzać.

A teraz witam Was prawie 4 lata później.
Zaręczona z 'skokiem w bok', którego nigdy bym nie potrafiła zdradzić. To chyba kwestia spotkania tego jedynego. Brzmi śmiesznie, nie? Wiem. Też się śmieje, to trochę jak Esmeralda i jej luby patrzący sobie w oczy i mówiący szeptem 'mi icho'.
ale tak jest. to proste jak 2+2. Jeśli kogoś kochasz to nie zdradzasz. albo nie, bo tak można..jeśli kogoś kochasz, po paru latach bycia ze sobą i ciągle ta sama dłoń w Twojej dłoni sprawia, że czujesz się bezpiecznie i wyjątkowo to znak, że pewnie znalazłeś swoje brakujące żebra.
i nigdy nie przestawajcie się bać. o siebie. bo jeśli przestaniesz się bać o swoje żebra albo o dawcę żeber to znak, że Wam przestało zależeć. a wtedy wg wszystkich fb przepowiedni twoją dziewczyną lub chłopakiem lepiej zajmie się ktoś inny. A tego pewnie nie chcesz. Więc tul swoje żebra, mów im, że są pięknie i trzymaj za rękę. i czasami kupuj kwiatka bez okazji, poważnie. Bo jak pojawisz się z kwiatkiem to nie usłyszysz : 'ojjjjej, jaki piękny' tylko : 'ok, co się stało? co zrobiłeś?!'. Panowie, mały gest a cieszy. Panie, więcej wiary w swoich mężczyzn.

I jakby to kogoś interesowało, to jestem szczęśliwa. cholernie szczęśliwa. I niesamowicie kocham moje dwa męskie dołeczki po 3 latach związku.






a na deser, na kolorowe sny - ktoś za kim tęsknie najbardziej. Od 6 lat nieustannie.






środa, 13 marca 2013

to skomplikowane.

 środa.
skomplikowana środa.
13.03.2013.

Cierpię na chroniczny brak słońca. Albo to już depresja. Przecież o wiele lepiej się wstaje nawet kiedy zza firanki wychyla się słońce. I nawet niech będzie mróz, ale żeby SŁONCE.

Więc kiedy moje ręce juz opadły do kostek bo za 'oknem' -3 i śnieg..a za tydzień kalendarzowa wiosna, to potwory z góry zaczęły jazdę.
żeby było jasne : do dzieci nic nie mam, ale na Boga..jak można piszczeć, drzeć, targać psa za uszy czy za co tam owe potwory wymyślą. Rzucać przedmiotami wagi różnej po panelach i krzyczeć. a to wszystko od 7:45 do 15.

dzisiaj dzieci nie lubię.


koszulka- new look/sh

wtorek, 12 marca 2013

wtorek.

Dzień dobry, Buenos dias, Good Morning, guten Tag, bonne journée.

tu ruda blondynka.
dlaczego akurat tak? a bo całe 18 lat blondynką byłam. bunt młodzieńczy, zachcianka i w godzinę stałam się rudą wredotą. Małą Mii, lisem i pippi langstrumpf.

Jednak nie da się oszukać. blondynką czuje się nadal.
Rudą blondynką co kocha paski, lemoniadę i wielkie puchate psy. pomarańczowy szlafrok, spacery w śniegu i zachody słońca, pomidorową i wspólne noce z ukochanym.

lubię takie wtorki, lubie jak w Selekcji same fajne łaszki. lubię jak mam sny o cukierni ze ściana pełną słodyczy. lubie jak wiosna w kalendarzu coraz bliżej.
wtorek nie taki straszny, jak go malują.








jak to mówią, pierwsze koty za płoty.