niedziela, 18 sierpnia 2013

Wiedziałam.

W moim życiu już tak bywa. Osoby przychodzą, a później odchodzą. W tej kwestii powinnam się przyzwyczaić. Z wiekiem czuję się jak dworzec kolejowy. Ciepły, z ogromnym zegarem na środku, który pokazuje czas 'odjazdu'. Takim dworcem, na który wchodzisz i czekasz z przyjemnością na pociąg. Trochę się wkurzasz i złościsz, że pociąg ma opóźnienie, że nie zdążysz na przesiadkę itd. Ale jest Ci przyjemnie. Jest ciepło, masz gdzie usiąść, przeczytać książke/gazete. I nawet spóźnienie w ten zimowy dzień gdzie możesz skryć się przed sypiącym śniegiem, albo przed tym deszczem czy upałem w lipcu nie jest takie straszne.


Wiesz, najgorsze kiedy zaufasz. Bo jak już to zrobisz, to uwierz mi. Już po Tobie.
Kiedy zdradzasz jakąś tajemnicę, kiedy śmiejesz się ale tak zupełnie szczerze, beztrosko. To znak, że obok masz kogoś kto Cie zrozumie, nie potępi. Nie osądzi, ale wesprze i opieprzy kiedy będzie trzeba.

Wielokrotnie wszystkim powtarzam, że się już nauczyłam. że tym razem, wiem bo przecież wyciągnęłam wnioski itd..
gówno prawda.

Człowiek może dostawać po dupie 2418579456456749847 razy, a i tak zaufa i uwierzy. Bo my, ludzie z cholernie miękkim sercem nie mamy twardej dupy. Do nas można przyjść zawsze, z każdym problemem, radością. Zawsze otworzymy szeroko ramiona i krzykniemy z entuzjazem ; "no pewnie, wchodź!"

Zawsze wiedziałam, że z książek mogę wynieść coś mądrego. W "małym księciu" mieli samą rację. Jeśli się coś oswoi, jest się za to odpowiedzialnym. I mimo, że WIEDZIAŁAM, że tak będzie to chyba najbardziej boli rozczarowanie.

Rozczarowanie bo zaufałam osobie, której nie powinnam (eureka!) i rozczarowanie, bo poprzednie razy niczego mnie nie nauczyły. A tyle razy mówiłam sobie, że jestem silna.



cholera. właśnie zrozumiałam.

nie jestem i pewnie już nigdy nie będę 'stacją docelową'.

tylko pieprzoną przesiadką, miłym postojem i przystankiem - na chwilę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz